top of page
Szukaj

Wymagam, od moich dzieci, że będą kulturalnymi małymi ludźmi, którzy szanują innych.

Wydaje mi się tylko, że reakcja obronna wielu rodziców na słowo “wymagam” wywodzi się stąd, że wiele z nas łączy wymaganie z koniecznością stosowania jakiś kar i surowych konekwencji, jeśli dziecko, potocznie mówiąc “nie słucha” w takim starodawnym tego słowa znaczeniu - “Mówiłam ci, żebyś się krzyczał w bibliotece sto razy, a ty dalej swoje. Więc idziemy do domu i dopóki nie nauczysz się zachowywać jak trzeba to nie będziemy przychodzić do biblioteki”.  (Samo “nie nauczysz się” - zakładanie, że dziecko samo magicznie może nauczyć się kontrolowania swoich implusów).


Wymagania kojarzą nam się negatywnie właśnie przez to, że są dla nas podświadomie automatycznie połączone z karami, potrzebą ostrego tonu, bycia poważnym (no bo jak nie to skąd dziecko będzie wiedziało, że to poważna sprawa??), jeśli ich nie przestrzegamy. 


Wiele z nas ma też takie doświadczenie z dzieciństwa - same wymagania. Bez miejsca na ciepła relacje, bez zrozumienia systemu nerwowego dziecka, bez miejsca na błędy, bez miejsca na ćwiczenie, modelowanie, budowanie krok po kroku umiejętności społecznych, pomaganie osiągnąć, to o co prosimy. 


Nasi rodzice nie mieli luksusu takiej wiedzy, do tego czasy były inne jeśli chodzi o zasoby choćby finansowe i sytuacje rodzinne - często rodzice musieli się martwić o to, co będzie na kolejny obiad albo z czego zapłacą za czynsz. Wiele z nas nie zdaje sobie sprawy jakim przywilejem jest to, że wiele z nas na co dzień nie musi się martwić o to, z czego ugotuje dziecku obiad. To, że dyskutujemy na takie tematy i mamy na to mentalną przestrzeń to ogromy przywilej w świecie, gdzie wiele ludzi walczy o przetrwanie. (To taka dygresja na temat “nasi rodzice byli straszni”, czasem warto się zastanowić, że nie zawsze to była ich “świadoma wola” choć nie o tym dzisiaj).


A wymagania, jasne zasady są potrzebne dzieciom - skąd one mają wiedzieć co jest ok, a co nie? Tylko trzeba je dopasować do danego dziecka, wieku, etapu rozwojowego. Trzeba to ćwiczyć, rozmawiać w dialogu dlaczego jest tak i tak. I nie trzeba mieć świra na punkcie reakcji “musi się nauczyć, że to było nie tak” w takiej formie klasycznej jaką jest kara.


I na przykładzie tej biblioteki.  I powiem wam taka samą sytuację w różnym wieku, żeby pokazać wam o co mi chodzi, kiedy mówię, że trzeba dopasować do wieku, ale nie ma magicznego wieku, kiedy coś jest ok, a kiedy nie.


Idziemy do biblioteki. Przed samym wejściem do biblioteki, albo w drodze, albo w domu (jeśli w domu to fajnie przed samym wejściem jeszcze tylko odświeżyć na szybko, to o czym rozmawialiśmy w domu)


Jako mama małego toddlera. Kucam przy nim, łapie za rączkę, nawiązuje kontakt wzrokowy i dotykiem. “- Ale fajnie, że idziemy do biblioteki razem, cieszysz się też? Wiesz, biblioteka jest miejscem, gdzie nie biegamy i używamy naszego cichego głosu. Wiesz co to cichy głos? Cichy głos jest taki (I mówie coś niemalze szeptem, bo im większy kontrast pomiędzy głosami, tym latwiej takiemu małemu dziecku ogarnąć o co chodzi) Potrafisz tak mówić?” I zachęcam do tego, by też coś szepnęło "Taaak! To jest właśnie cichy głos” (Jak jeszcze nie mówi, to zamiast “potrafisz też tak” to “powiedzmy coś cichym głosem razem” i wtedy my ponownie coś mówimy po cichu).


Czyli stawiam jasne oczekiwania (w bibliotece używamy quiet voice), ale też ćwiczę to oczekiwanie (daje szanse na to, by tez spróbowało quiet voice, ale nie oczekuję, że quiet voice będzie użyty, bo impuls krzyku może być większy i to normalne, ale to nie znaczy, że tego nie ćwiczymy). Może nawet zaraz przed wejściem do drzwi zrobiłabym coś w taki zabawny sposób, że zatrzymałabym się i przerysowanie, w z humorem zagrałabym głupa “Czekaj, czekaj, ja zapomniałam jakiego głosu używamy w bibliotece? GŁOŚNEGO? (I powiedziałabym coś mega głośno) NIE??? haha :P To jakiego? OOO cichego głosu, czeka, czekaj to było tak *wyszeptałabym coś* - OOOO okej w BIBLIOTECE UŻYWAMY CICHEGO GŁOSU (znowu naturalne przypomnienie w formie zabawy/normalnej fajnej interakcji, nie “słuchaj moich zasad zanim wejdziemy”), dzięki za pomoc w przypomnieniu, bo ja gapa zapomniałam. (Dziecko od razu też czuje się ważne, że to ono mogło wam w czymś pomoc, coś przypomnieć).


Oczywiście dużo zależy od poziomu komunikacji werbalnej, ale tutaj też bardzo nie lubie i nie zgadzam się z podjeściem “mój maluch nie mówi, więc takie rozmowy się nie sprawdzą”. Nadal możesz robić podobnie tylko wtedy będziesz miała większy monolog, ale te same zasady po prostu bez oczekiwania, że dostaniemy werbalną odpowiedź. Ale dzieci naprawdę dużo rozumieją, nawet kiedy jeszcze nie odpowiadają. A takim tłumaczeniem, z duża ekspresja, z powtórzeniami tych samych słówek, wzmacniacie rozwój mowy. 


Jak już jesteśmy w bibliotece i dziecko jest głośne, to znowu nawiązuje kontakt wzrokowy, najlepiej jak kucnę przy dziecku i też staram się od razu nie mówić “Nie krzycz! Jesteś głośny” tylko “Ooops chyba zgubiliśmy nasz cichy głos gdzieś po drodze. Pamiętasz w bibliotece używamy cichy głos? “i to już mówię znowu przerysowanym szeptem, żeby znowu modelować o co mi chodzi.

Jeśli przypomnienie samo w sobie nie działa, to często dla mnie znak, że może moje dziecko potrzebuje mojej większej uwagi, więc zanim kolejnego upominania to np. Pytam czy chce, żebym przeczytała mu jakaś książeczkę czy zaczynam się aktywnie z nim bawić (w wielu bibliotekach są kąciki z zabawkami). Jeśli to nadal “nie działa” i dziecko po prostu nie daje rady być cicho, ma potrzebę biegania i mówienia głośno to stwierdzam, że dzisiejszy czas na bibliotekę dobiegł końca i czas iść na zewnątrz, gdzie dziecko będzie mogło pobiegać. I też nie formułuje tego “nie potrafisz być cicho, więc musimy iść” tylko “hmm looks like our body needs to be more free and move around more, lets go outside its a better place to do it than library” i wychodzimy z biblioteki i tyle. (Tak, nawet jak dziecko protestuje, jak protestuje to tylko “yea I know its hard to leave”). Tyle, nie wchodzę już małym toddlerem w dyskusje dlaczego wyszliśmy już z tej biblioteki. Idziemy pobiegać/bawić się gdzieś indziej. A następnym razem przed wizytą w bibliotece robimy dokładnie to samo, ćwiczymy cichy głos, rozmawiamy o tym, że w bibliotece jest cicho i musimy to szanować i próbujemy ponownie. Jak się uda? SUPER! Wychodząc z biblioteki zauważamy to “wow, dzisiaj używałeś swojego cichego głosu w bibliotece, ale ekstra!!”. Jeśli znowu się nie udało, to trudno, probujemy ponownie i ponownie, aż się uda. 


To jest ta różnica, mój mały toddler nie potrzebuje “grożenia” jak nie będziesz cicho to wychodzimy i miliona powtórzeń “nie, nie rob, nie biegaj, nie krzycz”. Potrzebuje przypomnienia o zasadach na ich poziomie, ewentualnie aktywna próba pomocy w przestaniu niepożądanego zachowania właśnie poprzez np. nasze zaangażowanie w zabawę i jeśli te obie rzeczy nie działają, to potrzebuje “zawieszenia broni” i spróbowania ponownie innym razem. 



Jako mama przedszkolaka 

Kochanie, jedziemy do biblioteki, masz jakieś książki, które chciałbyś znaleźć? i zaczynam rozmowę o temacie książek, które chce wypożyczyć i po chwili “Chciałam Ci tylko przypomnieć, że biblioteka to miejsce dość ciche i spokojne. Pamiętasz jak staramy się mówić w bibliotece?” I zaczynamy dialog, gdzie dziecko jest włączone w tą rozmowę. Ja często wprowadzam humor do takich rozmów, bo dzieci wtedy o wiele fajniej słuchają i są zaanagażowane. Np. Kiedy dziecko odpowiada “W bibliotece staramy się mówić cicho” to się wydurniam i mówię “Cicho w sensie, że tak “AAAA PATRZ JAKA SUPER KSIĄŻKA!!” I sama mówię mega głośno i wtedy widzę błysk w oczach dzieci, często śmiech “NIEEEE MAMO, to nie jest cicho. Cicho jest tak....” i automatycznie w sposób mega przyjazny dla naszej relacji ćwiczymy sobie oczekiwania i zasady w życia w społeczeństwie.


Tutaj też dodaje, że jeśli będziemy zbyt głośno w bibliotece i nasz cichy głos będzie ciężki do zrobienia, to będzie znak dla mamy, że już czas wyjść z biblioteki dzisiaj.


I przed wejściem do biblioteki tylko szybko sobie przypominamy ‘jakiego głosu używamy w bibliotece? Co się stanie jak dzisiaj nasze ciało będzie miało problemy z używaniem cichego głosu i nie bieganiem?

Może nawet dodałabym, że jeśli chcę to może pobiec np. Dotknąc jakiegoś budynku i z powrotem przed wejściem do biblioteki, żeby “wytrzepać silly energy z niego”, bo w bibliotece nie możemy mieć naszej silly energy, bo to spokojne miejsce, więc jak czujemy, że w środku mamy trochę silly energy to spróbujmy ją wybiegać teraz. 


I podobnie jeśli zaczynają się krzyki/bieganie w bibliotece. Podchodzę i przypominam “Hej kochanie, w bibliotece mówimy cicho, pamiętasz?” Jeśli się zachowanie się powtarza to ja powtarzam i obserwuje czy nie potrzebuje pomocy z przekierowaniem na inne zachowanie - “W bibliotece używamy cichego głosu. Chcesz iść razem poszukać jakieś książki, która możemy czytać dzisiaj na dobranoc?” Jeśli to nie działa to podchodze, lapie za rękę, patrzę w oczy “hej kochanie, jeśli nasza silly energy jest zbyt duża, by móc mówić cichym głosem, to dla mamy znak, że czas wyjść z biblioteki”  I jeśli mimo tego cieżko jest dziecku być cicho i zachować się stosownie, to niestety ale wychodzimy nawet jak jest “nie, ja nie chce”. Jeśli jest protest to przy wychodzeniu nie daje się w jakieś wielkie dyskusje tylko ewentualnie “I know you wish we didn’t have to go, its hard” (Wiem, że chciałbyś zostać i cieżko wyjść). A dopiero później, po wyjściu, w samochodzie czy w drodze do domu “Przykro mi, że jesteś/byłeś smutny/zły, że musieliśmy wyjść z biblioteki. Niestety nasza silly energy była zbyt duża dzisiaj na bibliotekę. Jak chcesz to możemy spróbować wrócić jutro i może będzie nam łatwiej używać cichego głosu”. I następnym razem przed pójściem do biblioteki znowu to ćwiczymy i przypominamostatnim razem jak tu byliśmy to musieliśmy wyjsć wcześniej, bo nasza silly energy była za duża i byłeś zły z tego powodu. Postarajmy się dzisiaj używać naszego cichego głosu, wtedy możemy zostać dłużej” 

(Dodam, że jeśli moje dziecko byłoby z tych naturalnie głośniejszych, energicznych to wzięłabym to pod uwagę - np. Planowałabym wizyty w bibliotece krótsze albo po placu zabaw gdzie miało szanse się wybiegać, albo jak widziałabym, że po jakiś czasie “przestrzegania zasad” zaczyna mieć problemy z tym, by używać cichego głosu, a bardzo zależy nam by zostać dłużej to zaproponowałabym przerwę pod budynkiem biblioteki, gdzie może pobiegać i nie używać cichego głosu zanim wrócimy do biblioteki i nazwałabym to jakoś fajnie “silly energy break” albo coś w tym stylu etc oto chodzi dopasowywanie narzędzi i wymagań do danego dziecka).


I tak za każdym razem.  Mam nadzieje, że rozumiecie sens - tak wymagam od nich pewnych zachowań, ale te wymagania są dla nich jasne, omówione, dostosowane do dziecka i etapu rozwoju i nie oczekuję, że będą idealnie przestrzegane za każdym razem. Nie obrażam się na nich, kiedy jest im cieżko je wykonać, reszta dnia nie jest zrujnowana, bo w tym momencie “nie słuchali” i teraz “siedźmy resztę dnia w domu, bo wy nie umiecie się zachować”.  Próby są dozwolone, błędy też. Ale czasem będziemy musieli przerwać jakąś atrakcje/robić coś, bo nie potrafimy jeszcze dostosować naszego zachowania do sytuacji i to jest ok, to znak dla mnie, że musimy nad tym pracować, nie znak, ze moje dzieci są niegrzeczne.


Uff, napisanie tego tekstu zajęło mi dzisiaj rano ponad 2h mojego życia, więc jak przeczytałaś i dało ci do myślenia/podobało ci się/doceniasz to zostaw wróc na mój profil i daj mi znać, albo zostaw chociaż serduszko, będzie mi miło.


Paulina

 
 
 

5 komentarzy


❤️

Polub

bardzo lubię Twoje teksty i porady, u nas mega sprawdza się minutnik podczas kąpieli ( opowiadałaś o nim podczas webinaru o śnie) ustawiamy „dzyń dzyń” i kiedy zadzwoni to znak że kończymy kąpiel i trzeba wyłączyć dzyń dzyń i wytrzeć się w ręcznik. Super pomocne, żeby nie burzyć dobrego nastroju przed spaniem ❤️

Polub

milena
06 sie

Czekamy na więcej tresci o wychowaniu na blogu!

Polub

Jestem wierną fanką Twojej metody wychowawczej. Mam synka w tym samym wieku co Zaja, bardzo mnie cieszy, że mogę czerpać od Ciebie inspiracje w czasie rzeczywistym 😅 u mnie obecnie jest temat bicia, za każdym razem jak synek się złości to od razu bije. Właśnie mi przypomniałaś, że to nie poważny ton robi robotę, tylko właśnie zabawa. Chociaż czasami ciężko użyć humoru, kiedy poraz kolejny dostałam „z liścia” 🥲😌

Polub
Odpowiada osobie:

Ja bym tu jednak szła w poważny ton, bo bicie to nie jest zabawa. No i oczywiście fizycznie trzeba dziecko na tym etapie oduczac, tzn zatrzymujesz mu rękę gdy się zamachuje (oczywiście jak się uda) i mówisz „nie bijemy” czy tam „nie wolno bić” jak wolisz. I spróbować nakierować dziecko na inny sposób wyrażenia złości.

Trochę się wbiłam ale z moim (już) przedszkolakiem to przerabiałam i bicie plus śmiech opiekuna, obracanie tego w żart, to nie jest dobra taktyka.

Polub
  • Email
  • IG

© 2024 by CIENWIATRUPL Powered and secured by Wix

bottom of page